piątek, 11 maja 2012

Ja i mydło

Jedną mydelniczką własnej produkcji zdążyłam się Wam już pochwalić, a w kolejce są kolejne trzy (dwie już gotowe i jedna w fazie produkcji) oraz kolejny pojemnik na mydło w płynie. Na fali zainteresowania całym tym okołoumywalkowym interesem uznałam, że jak już nadejdą wakacje, spróbuję sama zrobić mydło.
Znalazłam już kilka ciekawych przepisów, ale na to na serio potrzeba czasu, miejsca do bałaganienia (a w domu póki co remont) i składników (a więc wyprawa do sklepu niezbędna).

Jak byłam mała, mieliśmy w domu pastę mydlaną w takim wiaderku. Stała w łazience obok pralki, zdaje się, że można jej było używać również do prania. Czasem otwierałam ją sobie i wąchałam. Miała taki surowy, czysty zapach. Teraz przy tych remontach coś podobnego pojawiło się w domu - półkilogramowe wiaderko bardzo gęstej pasty, służy do czyszczenia pędzli malarskich, prania odzieży roboczej i gruntowania ścian (info z pudełeczka :D). Więc znów sobie czasem wąchnę.

A ja mydło lubię na dwa sposoby - albo nieperfumowane niczym (szare; kiedyś kupiłam czysto oliwkowe w Grecji, poezja!) lub perfumowane czymś bardzo specjalnym, żadne tam masowe produkcje 'wiodących' firm. 


I akurat tak pochylając się nad tą
całą rozmydloną tematyką, znalazłam
bardzo związane z nią rozdanie... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz