środa, 25 kwietnia 2012

Fotozaopatrzenie

Udało mi się dziś w końcu podjąć współpracę z aparatem fotograficznym, czego efektem jest mały zapas zdjęć kilku z moich lubianych kosmetyków, co gwarantuje mi możliwość napisania kilku kolejnych postów z tej dziedziny. Muszę jeszcze niezwłocznie obfotografować troszkę ceramiki jak również nie zapominać o dokumentowaniu moich działań kuchennych, żebym mogła utrzymywać większą płynność publikowania :)

Teraz mały kosmetykowy spoiler naszych kilku kolejnych spotkań:



Widzimy się niedługo :)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Sernik lekki jak chmurka

Dziś witam Was z pierwszym przepisem. Zaczynam od ciasta, ale od razu muszę zaznaczyć, że jest to dość nietypowe, bo w większości gotuję jednak potrawy dietetyczne, nie słodkości. Żeby jednak nie było, muszę powiedzieć, że przepis, który był moją bazą do tego sernika,  też został przeze mnie mocno odchudzony


Składniki: (proporcje na standardową tortownicę)
Spód:                                              Masa:
- 2 łyżki mąki pszennej                     - 600 g serka kanapkowego 
- 6 łyżek zmielonych płatków             z obniżoną zawartością tłuszczu 
 owsianych                                       - 150 ml gęstej śmietany (12-22%)
- 2 łyżki masła                                 - 2 jajka + 3 białka
- 1 łyżka fruktozy (lub cukru)            - 5 łyżek fruktozy (lub cukru)
- wiórki kokosowe, orzechy               - 1 łyżeczka wanilii w proszku (lub aromatu)
- woda                                             - kilka kropel soku z cytryny

Spód: mieszamy wszystkie składniki suche i zagniatamy z masłem. Dodajemy wodę (w niewielkich ilościach) - ciasto musi być zwięzłe, ale raczej suche - może się kruszyć i rozpadać na kawałki. Na koniec dodajemy wiórki kokosowe i orzechy - pokrojone według własnego uznania. Ugniatamy ciasto na dnie i ściankach foremki a następnie podpiekamy przez ok. 10 - 15 minut.

Masa: mieszamy mikserem  serek kanapkowy - najpierw sam, żeby wpuścić do niego powietrze). Następnie dodajemy fruktozę/cukier, śmietanę, 2 całe jajka i aromaty. Mieszamy aż do uzyskania jednolitej konsystencji i koloru.
Czystym mikserem ubijamy sztywną pianę z białek, przekładamy ją do mieszanki serowej i delikatnie mieszamy łyżką. Całość przekładamy na wcześniej podpieczony spód.

Pieczenie: całe ciasto pieczemy przez godzinę. Ciężko mi powiedzieć, w jakiej temperaturze, gdyż mój piekarnik nie jest na tyle zaawansowany technologicznie, żeby posiadać regulację lub termometr, ale obstawiam, że to coś ok. 160-180 stopni. Po upieczeniu nie ruszamy ciasta - masa serowa jest jeszcze bardzo luźna, tzn. trzęsie się przy każdym poruszeniu i absolutnie nie nadaje się do wyjmowania z formy lub krojenia. Ten sernik najlepiej upiec w przeddzień planowanego łasuchowania.

Najlepiej podawać go z dodatkiem owocowym, np. musem, konfiturą lub polewą.

PS. Wiecie, że najlepiej jeść słodycze przed południem, bo wtedy nasza przemiana materii jest najlepsza, więc więcej spalamy, a mniej idzie nam w boczki? Mmm, porcja sernika na śniadanie... ;)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Mój zestaw łazienkowy

Dziś mam dla Was pierwszą odsłonę z zakresu ceramicznego: mój zestaw łazienkowy. Składa się on z kubeczka na przybory do mycia zębów, mydelniczki na mydło w kostce i pojemnika z pompką na mydło w płynie. 


I mały wgląd do wnętrza kubeczka...

Wszystkie elementy są zrobione z jasnej gliny, pokryte kolorowymi angobami (barwione glinki) w czterech kolorach - białym, czarnym i dwóch brązach - oraz bezbarwnym szkliwem. Wiecie, że temperatura w piecu do ceramiki wynosi ponad 1000 stopni?

Zawsze lubię robić przedmioty użytkowe, bo wtedy mogę się na nie natykać w codziennych czynnościach i mam dzięki temu podwójną satysfakcję. Aktualnie jestem w trakcie tworzenia kilku kolejnych linii łazienkowych, więc będę się sukcesywnie dzielić efektami.

*** Śliczne mydełka w kształcie ciasteczek widoczne na zdjęciach dostałam od koleżanki ***

środa, 11 kwietnia 2012

Wielka walka i półpędzel

Walczę ze sobą, żeby coś napisać, a jednocześnie nie napisać tego, czego pisać nie powinnam...

O co mi chodzi? Ano o to, że bardzo mnie korci, żeby pokazać Wam coś, co zaczęłam robić wczoraj. No ale skoro zaczęłam wczoraj, to, jak łatwo wywnioskować, nie jest to jeszcze gotowe, więc lepiej by było, żebym się póki co powstrzymała.

Stąd temat zastępczy: Pędzelki!

Jak wspomniałam, jestem w posiadaniu oszałamiającej ilości pędzli do makijażu w liczbie 2 i  ½ . Są to:
1. Pędzelek do cieni do powiek z H&M
2. Niewielki kabuki firmy basic zakupiony za szalone 0.99 euro...
...no i ta tajemnicza ½: 
Sfrustrowana stanem faktycznym mojego przybornika, na fali wzrastającego zainteresowania makijażem zawyrokowałam: potrzebne mi pędzle! Po długich i namiętnych badaniach rynku (które stały się podwaliną mojego aktualnego prawie-uzależnienia) wybór padł na pędzelki z Ecotools, które to zdecydowałam się zamówić z iHerb. Aktualnie moja paczuszka znajduje się gdzieś nad oceanem i na pewno wypowiem się więcej na jej temat, gdy już do mnie dotrze (na co czekam z niecierpliwością!)
Ale to nadal nie wyjaśnia, skąd się wzięła  ½  pędzla. Przejdźmy więc do meritum: na kilku filmikach na YT przyuważyłam pędzel do podkładu typu stippling/buffing (darujcie, nie ogarniam, jak to będzie po polsku, może ktoś podpowie?). I tu zrodziła się moja wątpliwość: będę ja li umiała z tego skorzystać? 
No ale przecież od czego innowacyjne rozwiązania! Walał się w otchłaniach szuflady stary pędzelek do pudru. Bezimienny, na trzonku nie ma żadnego napisu, starczy powiedzieć, ze absolutnie nieudany - niemiły w dotyku, łatwo się czochrający i liniejący. Jak się łatwo domyślić, nie szkoda mi go było na eksperymenty. I tak oto trafił kolega pędzel do fryzjera. po uprzednim sprawdzeniu wymiarów pędzla z Ecotools wzięłam nożyce i zrobiłam piękne ciach. Potem było jeszcze wiele małych szp szp szp szp szp, czyli wyrównywanie długości i usilne dążenie do jako tako płaskiego zakończenia. 


Efekt oczywiście nie jest powalający, ale jak wspomniałam, nie jest to rozwiązanie trwałe, a jedynie wersja testowa. Testy wykazały, że ten rodzaj pędzla faktycznie jest fajny i cool i spoko, i zdecydowałam się, że trzeba kupić normalną wersję. I co? I niespodzianka: na iHerbie akurat nie było ich w magazynie! Cóż, nie chciałam czekać nie wiadomo do kiedy i zamówiłam sobie inne rzeczy, a nad pędzlem o tym kształcie nadal się zastanawiam. Rozważam te z Maestro i z Hakuro (więc chętnie posłucham rad, znowu!).

A wracając do tematu, który bardzo mnie dziś męczy, to pozwolę sobie na malutki spojlerek: będzie zawierał nutkę makijażu i nutkę ceramiki!

wtorek, 10 kwietnia 2012

Co zrobić, gdy się robi zbyt wiele?

Standardowe powitanie nie jest proste a jeśli trzeba je przenieść na papier (ekran), to robi się z tego niezła zagwozdka! Ja teraz zastanawiam się, ile informacji na raz powinnam przekazać. Oczywiście lepiej mieć do powiedzenia za dużo, niż za mało, ale też nie chcę przesadzić, bo wyjdę na egocentryka/kosmitę. Zawsze istnieje ten trudny wybór: co tak w zasadzie mam powiedzieć? W rozmowie twarzą w twarz jest moim zdaniem łatwiej, bo widzi się reakcje tej drugiej osoby. No ale nie można mieć wszystkiego.

Zakładam sobie tego bloga, bo tak coś mi się wydaje, że jeszcze trochę, i moi znajomi nie wytrzymają natłoku przekazywanych przeze mnie informacji na różnorakie tematy. Dodatkowo w ostatnim czasie sama zwiedziłam kilka blogów i dostrzegłam fajną atmosferę, która na nich panuje i cóż, pozazdrościłam ;)

Przypuszczam, że będę tu sobie pisać na wiele tematów, ale chciałabym jednak wybrać motywy wiodące i w założeniu będą to:
- pielęgnacja urody
- sztuka kulinarna
- rękodzieło.

Zabrzmiało górnolotnie? Rozluźnijmy to trochę. Po prostu szukam miejsca na moją radosną paplaninę o gotowaniu - które uwielbiam, makijażu i kosmetykach - z którymi dopiero zaczynam i wszelkich rodzajach działań artystycznych - z naciskiem na ceramikę.

Mówię sobie czasem, że urodziłam się, żeby gotować. Jest to dla mnie czysta przyjemność i w większości przypadków idzie mi dobrze (choć zdarzają się też katastrofy). Pierwszy niemal samodzielny rosół ugotowałam w wieku czterech lat a następnie dumnie wyrecytowałam paniom kucharkom z przedszkola przepis, z którego korzystałam. Jak to mówię: "mogłabym gotować dla królów, a jeszcze trochę praktyki i może nawet dla kotów".
Skoro już mowa o kotach, kota mam. Pewnie będzie się tu przewijał, bo jakże można by go tak bezczelnie ignorować? Psa też mam i on też pewnie czasem do Was zamerda ogonkiem.
Ze mną i makijażem to jest tak, że chwilowo jestem absolutnie uzależniona - nie od samego malowania się, a od przeglądania kosmetyków i planowania, co bym sobie mogła kupić. Tak jak mówię, dopiero zaczynam, więc nie mam zbyt wiele potrzebnych akcesoriów ani kosmetyków (2 i  ½  pędzla! - skąd ta  ½  - wyjaśni się niebawem). I ta początkowa faza najsilniejszego uzależnienia, jest, powiem Wam, bardzo męcząca! (Chętnie przyjmę wszystkie rady!)
No a ja i ceramika to historia udanego związku z wieloletnim stażem. W wieku lat ośmiu wróciłam do domu i oznajmiłam mamie, że chcę lepić z gliny. Ona znalazła odpowiednie miejsce, ja uparłam się, że muszę już, teraz, natychmiast!, choć dolna granica wiekowa wynosiła lat dziesięć, i tak się zaczęło. Na pewno pokażę co nieco z tego tematu :)

To by było na samym wstępie na tyle, choć od razu mówię, że wielu rzeczy tu nie powiedziałam i na pewno co i rusz wyłaniać się będą jakieś nowości, ale nie wybiegajmy w przyszłość, czas pokaże, co mi tu z tego wyjdzie...

Buziaki!